Quantcast
Channel: Ethnomuseum.pl Blog » Ela Skokowska
Viewing all articles
Browse latest Browse all 9

Dzyń, dzyń! / Puk, puk!

$
0
0
Sieci znaczeń, fot. P. Strojnowski

Sieci znaczeń, fot. P. Strojnowski

- Dzień dobry pani, ja jestem studentką i robię tutaj takie badania, bo ja będę pisała pracę o B.

- Wejdź, kochana, wejdź.

[kawa/herbata, a może i ciasteczka; dyktafon]

–A skąd ty przyjechałaś tutaj, moje dziecko?

- Z Warszawy.

- Aż z Warszawy, no, no. I co mówiłaś, że studiujesz?

- Etnologię.

- Etnologię… a to nie o owadach jest?

- Nie, nie. To jest taka nauka o kulturze.

- I wy tak badacie społeczeństwo, tak? To taka socjologia, tak?

- No nie, nie do końca.  Bo my tak badamy ludzi no… pojedynczo, rozumie pani. To się nazywa też antropologią.

- A to nie są ci, co to jakieś czaszki tam oglądają? Czytałam taki artykuł ostatnio w „Focusie”, ja to lubię takie ciekawostki, wiesz. Że właśnie pojechali archeolodzy tam na jakieś wykopaliska gdzieś do Afryki i tam tacy antropolodzy właśnie znaleźli jakieś kości i czaszkę, i z tego się dowiedzą, z jakich to jest czasów, co tam wykopali. Ale to ja nie wiem, dlaczego wy tutaj w B. coś badacie. U nas nic takiego to nie będzie…

- No nie, bo to jest antropologia fizyczna, my się tym nie zajmujemy. No… my tak po prostu chodzimy po domach i rozmawiamy z ludźmi o różnych rzeczach. Jeżeli nas wpuszczą, oczywiście.

- Wiesz, jak ty byś chodziła nie jedna, tylko z kimś, to bym pewnie nie puściła, bo to wiesz, te Jehowy ostatnio tak chodzą i oni zawsze po dwoje chodzą. I też chcą rozmawiać. Wiesz, przychodzą, najczęściej to chłopak i dziewczyna, grzeczni bardzo, nie powiem, i mówią, że  chcieliby razem Biblię poczytać i porozmawiać. Ja to nigdy nie puszczam, mój mąż nieboszczyk ich bardzo nie lubił. Zawsze im mówił, że Biblię to on może sobie sam poczytać albo w kościele. No, ale jak patrzę teraz przez judasza, że taka dziewczynka stoi, sama jeszcze, więc może nie Jehowa, to pomyślałam: otworzę, co mi tam. Oni teraz zbudowali ten swój kościół, czy tam świątynię, ja nie wiem, tak to nazywają,  tutaj w B., niedaleko przy torach, dlatego coraz częściej chodzą. Zwłaszcza w tych budynkach, bo tu blisko mają. Słyszałam od sąsiadki, że…


Raz, dwa, trzy, etnograf patrzy! Fot. P. Strojnowski

Raz, dwa, trzy, etnograf patrzy! Fot. P. Strojnowski

Myślę, że każdy etnograf przeżył w terenie takie chwile, kiedy miał ochotę walić głową w ścianę albo przeciwnie:  wyprzeć się niczym św. Piotr  i stwierdzić, że owszem, jest socjologiem, a potem czekać na piorun, który spadnie z nieba,  aby go pokarać.

Kryzys związany z tożsamością naszej dyscypliny trwa już od pewnego czasu. Ma swoje dobre strony: mamy dużą swobodę wyboru tematów badawczych, włączając w to wycieczki na tereny dawniej uznawane za socjologiczne, kulturoznawcze, psychologiczne czy wręcz medyczne. Inna sprawa, że dziedziny te też się specjalnie wzajemnie nie ograniczają, prowadząc ekspansję w głąb naszych — rdzennie przecież etnograficznych — ziem.

Kolejną zaletą tego stanu rzeczy jest mnożenie się prac teoretycznych, obfitujących w celne metafory i zgrabne cytaty, którymi można okrasić prace dyplomowe czy chociaż eseje na zaliczenie przedmiotu.

Jednak, ogólnie rzecz ujmując, korzyści z postmodernistycznego rozmycia kończą się tam, gdzie zaczyna się Teren i Praktyka. Niewinne pytanie rozmówcy czy rozmówczyni zbija nas z pantałyku, bo jak tu wytłumaczyć ludziom Clifforda, Geertza, Rorty’ego i może jeszcze trochę Hastrup. Ha, wytłumaczyć to nie problem, ale zrobić to zanim się znudzą i nas wyrzucą? Chociaż nawet nie zdążyliśmy zadać tych kilku pytań…

A przecież oni mają święte prawo wiedzieć, czym zajmują się ludzie, którzy wypijają im kawę i herbatę, wyjadają obiady, pytają o kolor Lenina i jeszcze nagrywają to wszystko cyfrowym wynalazkiem. A my powinniśmy być w stanie wytłumaczyć w jednym czy dwóch zdaniach, po co tak naprawdę włóczymy się po ich Terenie. I to wytłumaczyć w taki sposób,  żeby nie wyjść na nekromantów, łapaczy motyli czy — co gorsza — socjologów.

"A gdzie jest człowiek?", fot. P. Strojnowski

„A gdzie jest człowiek?”, fot. P. Strojnowski

Z okazji jubileuszu 75-lecia Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UW młodzi etnografowie/etnolodzy/antropolodzy, trochę podirytowani istniejącym stanem rzeczy, postanowili za pomocą specjalnej wystawy pokazać, czym w zasadzie jest antropologia. Może nie tyle pokazać, ile raczej zaproponować swoją wizję. Albo może… innymi słowy…

Cóż, najlepiej będzie, jeśli sami się wybierzecie i zobaczycie, a nawet pogracie w specjalną, interaktywną etno-grę. Bo tak naprawdę, jak mawia Geertz, antropologom zadawane bywa nieobce im samym pytanie, jak to, co robią, różni się od tego, czym zajmują się socjolodzy, historycy, psycholodzy czy politolodzy. Na to pytanie nie ma gotowej odpowiedzi poza tym, że z całą pewnością robią to właśnie, co robią. (C. Geertz, Zastane światło)

Niniejszym studenci Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UW zapraszają na wystawę „A gdzie jest człowiek?”, którą można oglądać w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie od 25 maja do 7 czerwca 2010 roku.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 9

Latest Images